Artykuł, który ukazał się w dzisiejszym dzienniku eMetro (źródło: http://www.emetro.pl/emetro/1,85651,10254762,Z_politykami_w_sieci_nie_podyskutujesz.html)
Z politykami w sieci nie podyskutujesz.
Konto na Facebooku, Naszej-klasie czy filmik w YouTube to za mało. Politycy coraz chętniej wykorzystują internetowe automaty, by przekonać do siebie wyborców.
Na początku września w sieci pojawił się serwis CallAndVote.pl, który umożliwia bezpośredni kontakt wyborcy z przyszłym parlamentarzystą. Za jego pośrednictwem można wysłać maila, SMS czy zadzwonić do polityka. Wszystko bezpłatnie. Niestety, na razie chętnych do kontaktu z wyborcami jest zaledwie czterech polityków – dwóch z PO, jeden z PSL i Małgorzata Gosiewska z PiS, z którą przez system udało się nam porozmawiać. – Atutem tego rozwiązania jest to, że ludzie nie muszą płacić za połączenia, a nasza rozmowa jest dowodem na to, że całość działa – mówi Gosiewska.
– Chcieliśmy kierować reklamy do potencjalnych wyborców, dlatego wykupiliśmy określone słowa (np. lewica, lewicowy), które mogą kojarzyć się z SLD i lewicą – wyjaśnia Łukasz Antkiewicz z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Kolejny automat to witryna Top-polityk.pl, za pośrednictwem której można śledzić popularność politycznych gwiazd. Program korzysta z takich samych mechanizmów, jakie są wykorzystywane do tego, by dowiedzieć się, co internauci sądzą o nowym telefonie czy napoju. Serwis szpieguje więc wyszukiwarki internetowe czy serwisy społecznościowe (np. Facebook, Blip czy Twitter), a zebrane w ten sposób informacje analizuje, czy są pozytywne, czy negatywne. W ten sposób powstaje ranking najlepiej ocenianego polityka.
– System bierze pod uwagę tylko te informacje, które stworzyli ludzie, a nie przygotowane wcześniej roboty czy inne systemy spamujące – chwali to rozwiązanie Michał Sadowski z firmy Brand24. – Mamy pierwsze zgłoszenia od partii politycznych, które chcą śledzić to, co myślą o nich internauci – dodaje Sadowski.
O tym, że politycy od kontaktów bezpośrednich wolą automaty, świadczą działania SLD. Jeśli zauważyliście w poczcie gmail reklamy Sojuszu, to znaczy, że system reklamowy AdWords (prowadzony przez Google) sklasyfikował was jako potencjalnych wyborców lewicy lub jako osoby, które interesują się programem partii Grzegorza Napieralskiego. Wystarczy, by w treści waszego maila pojawiło się np. słowo “lewicowy”.