Mali też pomagają
MA
Organizacje pożytku publicznego pozytywnie wypełniają swoje zadania. Problemem jest to, że większość przekazywanych przez podatników środków trafia do tych największych.
Posłowie zapoznali się wczoraj ze sprawozdaniem z funkcjonowania ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie za lata 2010 i 2011. Z przedstawionych danych wynika m.in., że w 2010 roku 41 proc. wybranych organizacji pozarządowych wykazało przychody poniżej 10 tys. zł, 37 proc. badanych organizacji wykazało przychody pomiędzy 10 tys. zł a 100 tys. zł, zaś w przypadku 17 proc. organizacji przychód ulokowany został w przedziale od 100 tys. zł do 1 mln złotych. Średnia wysokość rocznych przychodów, obliczona dla wszystkich badanych organizacji, wyniosła 247 tys. złotych. Jednak połowa organizacji osiąga roczny przychód, który nie przekracza 17 tys. złotych. To statystyka. W ocenie posłów, praktyka wskazuje, że z przekazywanego w zeznaniach rocznych przed podatników odpisu 1 proc. podatku najbardziej korzystają największe organizacje pożytku publicznego, które mają przebicie w mediach i dysponują silnym wsparciem.
W 2010 roku do OPP przekazano w sumie ponad 402 mln złotych, ale 35 proc. tych środków trafiło do dziesięciu największych organizacji. Jak zauważyła poseł Małgorzata Gosiewska (PiS), rozwój dużych OPP nie jest zły, ale obecny system właściwie pozbawia możliwości rozwoju organizacje mniejsze. Tymczasem często bywa tak, że ów 1 proc. jest jedyną szansą na ich funkcjonowanie. Posłowie wskazywali ponadto, iż obecny mechanizm powoduje, że środki przekazywane dużym organizacjom nie działają lokalnie, bo pomoc realizowana jest w różnych regionach. Piotr Walkowski (PSL) podkreślał, że na ok. 97 tys. działających OPP tylko 7,5 tys. korzysta z odpisu. Dzieje się tak dlatego, gdyż wiele tego typu organizacji działa lokalnie, skupia się na pomocy albo w ramach osiedli miast, albo danej wsi, a trud, jaki wiąże się z procedurą pozyskania środków z odpisu, jest zbyt wielki wobec realnie możliwych do pozyskania środków. Tymczasem tego rodzaju organizacje posiadają doskonałe rozpoznanie środowiska oraz lokalnych potrzeb.
Także Piotr Szeliga (SP) wskazywał na trudności natury proceduralnej, które powodują, że lokalne inicjatywy są gaszone. Dzieje się tak, ponieważ osoby pragnące bezinteresownie pomagać (poprzez organizację lokalnych festynów, loterii) boją się stawić czoła przerośniętym wymogom administracyjnym. Dlatego parlamentarzyści apelowali do resortu pracy, by ten rozpatrzył możliwość skrócenia procedur dla tego rodzaju inicjatyw. Posłowie dopytywali także, czy rozważana jest możliwość zwiększenia kwoty odpisu oraz czy możliwe będzie rozdzielanie tej sumy na kilka OPP. Jednak jak poinformował Jarosław Duda, wiceminister pracy i polityki społecznej – o ile w kwestii rozdzielenia datku na kilku beneficjentów resort może wykazać się inicjatywą, o tyle w kwestii finansowej znaczącym ograniczeniem jest stan budżetu państwa. Posłowie chcieli też uzyskać szczegółowe informacje na temat dopuszczalności wykorzystywania wizerunku chorych dzieci do reklamowania OPP oraz dowiedzieć się, ile z pozyskanych z 1 proc. środków można przeznaczać na kampanie reklamowe. Tu wiceminister Duda nie podał szczegółowych danych. Przyznał jednak, że choć sam uznaje takie postępowanie za nieeleganckie, to wspomniane reklamy nie wzbudziły wątpliwości zarówno zapytanych o tę kwestię UOKiK, jak i REM. Wiceminister zapowiedział także, że resort pracuje nad regulacjami, które ułatwią emerytom przekazywanie odpisu 1 proc. na OPP. Parlamentarzyści sugerowali, że w tej kwestii znaczącą rolę mógłby odegrać ZUS.